Do F.

Gdy byłam małą kropką, siedziałaś w kąciku moich ust i spijałaś woń świeżego papieru. Gdy obrastałam w słowa, a później w wyrazy, widziałam jak rośniesz ze mną, jak nabierasz kształtów. Twoje błękitne futro lśniło w blasku stalówki, a ja czułam, że nie grozi nam skreślenie, bo możemy na sobie polegać. Karmiłam cię moimi emocjami i smakowitymi myślami, byś mogła mnie obronić przed wypisaniem. Ale gdy zaczęłam się wypisywać, gdy tusz nadawał literom desperacki posmak, uwięziłaś mnie między kratkami.

Beztuszną.

Bezkształtną

Teraz umieram nie zapisawszy ostatniego słowa, bez możliwości skończenia żywota tym, czym je zaczęłam.

Urwana

Zaschnięta

Rozpadłam się na drobne, którymi płacisz za parking. Pokładałam nadzieje, w które ty wycierasz zabłocone buciory. Rozwarstwiłam swoje zdanie, byś miała gdzie poupychać swoje przebrzmiałe ego. Zamieniłam swoje nastawienie na kolorowe soczewki, by żyło ci się lżej. Spapierzyłam się, byś miała czym się podetrzeć.

Stałam się częścią twojego życia. Częścią podstawową. Częścią niezawodną. Częścią zawodną.

Photo by Nicolas Thomas on Unsplash

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.