Twoje oczy skute zimną obojętnością zamrażają mi duszę… i duszę się…
Ona się kurczy. Życie się kończy. Przestaję oddychać.
Moje papierowe ciało wykrzywia się pod naciskiem twoich dłoni. Myślę, że chcesz mnie ratować, ale ty układasz je w różne formy, naginasz dawne granice. Prostujesz wszystkie moje zagięcia… wszystkie nierówności… staje się zwykłą kartką… sfatygowaną, brudną stroną, ze śladami doświadczeń…
Obserwujesz linie emocji i kleksy smutków, którymi jestem upstrzona. Oglądasz mnie z każdej strony, rozebraną do czynników pierwszych i…
wyrzucasz.
Photo by Christa Dodoo on Unsplash
Trochę smutny tekst. Otwieramy się, tak do konca, tak prawdziwie, szczerze z zatraceniem prawie…Ufamy.Wierzymy.Potem pytanie: czy warto było???? Zawsze warto. Każde doświadczenie uczy.Boli czasem ale uczy.Zawsze warto,jeśli bez zaklamania to warto.
Portret kobiecy Szymborskiej nasuwa mi się przy czytaniu…..NA DOBRE, NA NIEDOBRE I NA LITOŚĆ BOSKĄ