Ja i moje histerie

Pierwsze było słowo…

… a w zasadzie dwa słowa, które słyszałam od niego. Brzęczały mi w uszach milionem rozwścieczonych dźwięków i wprowadziły moją głowę w taki rezonans, że nie było innego wyjścia, jak wybuchnąć, by uratować swój rozum. Wybuch ten, niespełna trzy lata temu, inny był niż wcześniejsze zajścia; wybryki przyszłej matki natury. Również przez zły wpływ człowieka spowodowany, niszczycielską siłą spowity, bojaźnią maluczkich nagrodzony…

Tego dnia pamiętnego, w piątek o 18:08 wydałam na świat… Histerie; część wyskoczyła z mojej głowy, inne wylały się wraz ze łzami, a te bardziej zawzięte, udusić mnie chciały, lecz zdążyłam je odchrząknąć i wypluć. Ubrane były w emocje, twarze spowiły im barwy wojenne, a serca trzepotało im w piersiach, z obawy, że się wyda… Orszak ten dumnie mnie prowadził, chronił, ganił i szydził wiernie; nie szczędził słów ani myśli. Każda z nich łaknęła uwagi i szacunku, a w głębi histerycznej duszy marzyła o tym, by zdjąć tarczę i nie martwić się czy z nią czy na niej wróci z kolejnej bitwy o codzienność.

Ale pierwsze było słowo… a w zasadzie dwa słowa:

Jesteś histeryczką!

Photo by Andreea Pop on Unsplash