Przypominało to trochę zabawę na trzepaku; świat widziany do góry nogami, lekkie mdłości i zdrętwiałe nogi. Mieszanka ekscytacji i strachu pulsowała mi w żyłach, pobudzała ciekawość i zniecierpliwienie. Czas mijał, a perspektywa została, zniekształcając to, co znajome.
Wszystko było na opak, nawet muzyka, która niegdyś rozpieszczała moje zmysły, nagle stała się polem bitwy. Każde uderzenie w werbel odbijało się na mojej skroni, zostawiając czarne plamy przed oczami. Smyczek, niczym nóż, wrzynał się moje ramiona, a sekcja dęta ograbiała mnie z powietrza, zostawiając dwa wyzute balony zamiast płuc. Nawet ten głos, który koił moją duszę, teraz rozdzierał mi serce, wylewając z niego resztę nadziei. Jedynie gitara okazała się łaskawa, wiążąc ze strun pętle na mej szyi, by oszczędzić dalszego cierpienia.
Zawieszona w muzyce, umierałam z każdym taktem, dławiłam się nutami, drgałam lekko zbliżając się do końca; swego i utworu.
Gdy muzyka ustała, opadłam w bezruchu.
Wisiałam do góry nogami, jak kwiat pozostawiony do ususzenia; niewzruszony, pokryty grubą patyną wspomnień, pozostawiony tu trochę przez zaniedbanie, a trochę przez zapomnienie. Niewywołujący już zachwytu, a jedynie poczucie winy.

Jestem w i n n a. . . Upajam się winnym smakiem zgłębiając cierpkość swoich uczynków i reakcji innych… Obserwuję jak powstaje we mnie … poczucie wina, jak ewoluuje i musuje mi w głowie.
Kim jesteś
Otwierając wszystkie okna umysłu czekam niecierpliwie na Jej przyjście. Czy to się kiedyś zmieni? Czy wydarzy się coś, co sprawi, że będziemy sobie bliskie na tyle, by skrócić to czekanie?