Strażnik czasu

Wylądował na moim parapecie zbyt śmiało, jak na nowego gościa. Rozprostowywał czarne skrzydła; powietrze muskało każde jego pióro. Firanki kipiały jak wzburzone morze, przedzierając się do pokoju coraz większymi falami. Po chwili zszedł majestatycznie z parapetu, wydobywając się z firaniej toni, przyozdobiony licznymi bliznami wojownika. Jego oczy głęboko przeszyte przeszłością, przekształcały się w czarne diamenty, gdy próbował do mnie przemówić; wwiercały się we mnie. Powiedział, że jest strażnikiem czasu i musiał sobie zrobić krótką przerwę.  Zapytałam, czy się czegoś napije; skinął głową i wskazał barek.

– Wiesz, c z a s   to straszny sadysta. Jest nieubłagany. – żali się przy pierwszym kieliszku, który przechyla machinalnie, bez cienia goryczy.

– Ale dla każdego jest sprawiedliwy, bo nikogo nie oszczędzi – odpowiadam, sama nie wiem czemu, próbując bronić nieobecnego.

– Niby tyle rozumiesz, a jesteś taka głupia… – cedzi po trzecim podejściu do ognia. – jest nie do opanowania. Nie powstrzymają go ani prośby, groźby czy żale. On wszystko zabija… –  wypluwa z siebie, po czym pochłania kolejny kieliszek.

Nawet się nie wzdryga przy kolejnych przyjęciach przeźroczystego płynu, może dlatego, że on od dawna jest w piekle?  Może widok tych wszystkich zbrodni, które popełnił czas, trawi jego duszę? Jego ciało drżało, pocił się.

– Mogę Ci jakoś pomóc? – pytam niepewnie

– Tak. Już mi pomagasz. On jest tak płynny… Muszę mu dorównać, muszę stać się nieważki, błahy niemalże do absurdu, by przestać widzieć to, co robi…

Z każdym słowem traci na szybkości, chwieje się w swoich ciężkich wypowiedziach, próbuje z siebie zrzucić ten ciężar – trzęsie się coraz bardziej. W końcu łapie napełniony przez siebie kieliszek w jedną, a moją dłoń w drugą rękę i ze łzami w oczach krzyczy:

–  On znęca się nade mną! Wypala mi przeszłość na ciele, posypując poparzenia solą przyszłości! Rozwija mi najgorsze momenty życia by mnie nimi katować, potem zbiera całe moje upokorzenie i tworzy z niego przyszłość, montuje moje żałosne losy i wyświetla raz po raz! – zanosi się łzami.

– Ale przecież jest coś takiego jak teraźniejszość, prze… – nie zdążyłam skończyć słowa

– Teraźniejszość? – wyśmiał mnie. – Nie znam czegoś takiego. Ja żyję w próżni… Jest tylko przeszłość i beznadziejna przyszłość, ja zawieszony pomiędzy, na grubym sznurze z moich porażek. Muszę się napić, by go nie czuć, tego sznura, tego czasu, tych tortur…

Po dziesiątym kieliszku się uspokoił, oczy mu złagodniały, skrzydła – wcześniej nastroszone, umościły się łagodnie na łopatkach.

Jest rozgoryczony. Jest zawiedziony. Jest pijany. Jest.

Tylko alkohol jest dla niego łaskawy; pozwala mu być na chwilę tu i teraz, nie myśleć o niczym, daje odetchnąć ‘po pracy’. Czas ogłupia; wmawia ludziom, że są jego strażnikami, daje im wizje, by niepostrzeżenie zmienić ich w niewolników własnych zachcianek. Jeśli leczy to tylko po to, by  pastwić się nad nimi dłużej…

Strażnicy czasu, o których zapomina świat, żyją poza jego rozumieniem; jedynie płynność ich ratuje, przywraca do żywych, rozmycie sprawia, że obraz jest mniej wyraźny i mniej boli.

Ale boli nadal.

4 Replies to “Strażnik czasu”

  1. Marto, ważne i istotne pytania tyczące egzystencjonalizmu. Pytania na które niema dobrej odpowiedzi gdyż leżą poza naszą percepcją.
    Zadając pytania zbliżamy się do sedna sprawy jednak obawiam się, że nigdy jej nie poznamy.
    Dobry teksy. Cieszę się, że są na świecie ludzie, którym pytania tego rodzaju spędzają sen z oczu.

    Pozwól, że zobrazuję go też własnymi przemyśleniami.

    „Nasz Staruszek Czas.
    Póki zamknięty był w Słowie, panowała pełna harmonia. Niestety, za naszym przyzwoleniem czy może cichą zgodą, oswobodził się i usamodzielnił . Od tego momentu codziennie nas nęka i okrutnie niekiedy przypomina o sobie. ”

    Pytania egzystencjonalne niech zobrazuje tekst:

    anioły

    pływając w oceanie macicy
    co mądrzejsze zarzucają sobie pępowinę na szyję
    zadzierzgają i liczą na skurcze
    inne
    opijają się płynami ustrojowymi
    licząc że ugrzęzną w szczelinie
    pozostała zgraja popaprańców
    upaćkanych posoką
    drze się ze szczęścia że umrą na tysiące sposobów

    jak cielęta wyczekujemy rzeźnika

    1. Sądzę, że poruszając kwestie tego typu możemy chociaż na chwilę się zatrzymać i zastanowić nad swoim życiem, złapać dystans do małych problemów, które czasami przesłaniają nam zdrowy rozsądek.

  2. Jakże obrazowo ujęta „ucieczka”, ale czy w dobrym kierunku? Alkohol… rozpacz dotyka dna. Jednak ilu z nas ma w sobie tego strażnika czasu? Ujęłaś wszystko bardzo realistycznie…brawo.:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.