tEGO

road-sky-clouds-cloudy-largeJak małe dziecko przebieram nogami nie mogąc się jej doczekać. Czekam. Czekam. Nadal nic. Nie widać niczego ciekawEGO na horyzoncie. I chcę krzyczeć:

„No ale zobacz! Jak ja się zmieniam!! Ile rzeczy już za mną, ile bogatych rozmów, pouczających monologów, ile wniosków wysnutych i wplecionych w pled z napisem „nowa ja”!”

Zamiast potoku słów pojawia się potok łez – ot tak, chyba myśli w padły nie w tę dziurkę. Rozlewają się na mojej twarzy, bezczelnie nie słuchając, podążają wciąż tymi samymi słowami – mainstrimowcy. „Może gdyby zmieniły o mm swoją drogę, to by wróciło? Zauważyło zmianę?” Ale nie, jak na złość (bo i ze złości wysnute) podążają kropla w krople. Na nich na pewno nie mogę polegać. I do tego wszystko rozmazują… obraz… logiczne myślenie… makijaż. KATAstrofa.

Oczywiście umysł, do tej pory słono rozmazany obudził się na wieść o kacie i bez ogródek połączył ją z nadchodzącym mym upadkiem, bez tEGO. Tak, kiedy tylko uMYsł się uczepi jakiegoś przesłania potrafi na nim wisieć jak zapomniany przez wszystkich SKAZAniec. Dlatego trzeba mieć na umysł sposób.

Poprawną politycznie taktyką będzie olewanie przeciwnika -umysłu w tym przypadku– na początku mogą być łzy, potem już tylko odwracanie uwagi. Dlatego zamiast pozostając po bezpiecznej stronie okna, z pełnym NIEpokojem najróżniejszych myśli wyruszam naprzeciw tEGO. Staram się pozbyć ciężarów poCZUCIA winy i znieCIERPliwienia, ale nie idzie iść bez nich. TRUDno. Czuję się trochę jak wygnaniec, który został skazany na banicję przez niepokorny umysł. Tylko kiedy umysł jest nieposłuszny właścicielowi … no cóż… BANicja wygląda zupełnie inaczej i na pewno mniej romantycznie niż w filmach.

Wyruszam w drogę. Wrócę.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.