Zdrada

’Czy nie możemy żyć we troje?’ – spytałam niepewnie, patrząc proszącymi oczami to na Erosa, to na Agape, których twarze wykrzywiał grymas niezadowolenia. Siedzieli przede mną; ona na fotelu, elegancko, dostojnie, on miotał się na krześle próbując znaleźć wygodną pozycję. Ja na niebieskiej pufie, poziom niżej od nich, dzierżyłam komputer w swojej obronie i elektroniczną, białą kartkę – symbol poddania się.

Zapadła cisza; wyraźnie Erosowi nie w smak, jako pierwszy próbował ją zadusić gładzeniem po brodzie, przeczesywaniem zaplecionych emocji i wyznań. Po kilku chwilach wstał i zaczął swój przejmujący monolog od Makbeta: 'być albo nie być’ – zdawał się trzymać czaszkę w dłoni i recytować przez zaciśnięte usta kilka miłych chwil, spędzonych wspólnie. Wygłaszał zamaszyście jak to tchnął we mnie duszę piszącą, więdnącą z braku atramentu, umierającą od braku uczuć. Jak pobudzał moją wyobraźnię w nieoczekiwanych momentach, a jego nieprzewidywalność dodawała barwy każdemu mojemu słowu. Malował wspomnienia jak żyliśmy sobie na pograniczu snu i jawy, poezji i impresji, szczęśliwi, rozproszeni emocjami jak radosne promienie słońca na szybie. Wyliczał każdą zwrotkę i akapit, przemnażał alegorie i rozwodził się nad wieloznacznością moich poetyckich poczynań. Z przejmującym smutkiem opisywał te cztery wspólne lata; jego pracę nade mną, moją wrażliwością, wspólnym dotykiem…

Agape w spokoju czekała, aż on skończy i sama będzie mogła coś powiedzieć. Poprawiła kasztanowe włosy i plisy sukni ułożyła wygodnie na fotelu. Nie miała czaszki, ale trzymała inny atrybut: album. Zabrała nas w podróż po stronicach albumu; każdy wspólny dzień był na nim zaznaczony… Każdy spisany przeze mnie akapit i strona miały tu swoje miejsce. Popełniłyśmy w domowym zaciszu mnóstwo błędów i rozdziałów, kilka nieskończonych, uśpionych myśli i książek. Jej głos był miękki i opanowany, kiedy opowiadała o warsztatach, kształtowaniu talentów… Przyznała, że nie zawsze było łatwo; pisanie prozą to żmudna praca; nie ma miejsca na wymówki czy czekanie na wenę. Przywoływała wspólne, długie wieczory; godziny spędzone na dopracowywaniu szczegółów, poszukiwania odpowiednich słów i rozplątywanie zawiłości dialogów i akcji. Na koniec pozostawia największy argument:

  • Mamy pierwszą książkę, Erosie – kładzie mi dłoń na ramieniu – to nasze pierwsze, ukończone dzieło; zwieńczenie naszej pięknej relacji.
  • Phi! My też mamy książkę! – wyśmiał ją Eros, zrzucając jej dłoń z mojego ramienia- i mnóstwo małych sukcesów, uczuć zaklętych w pudełka z 300 słów złożone – jeśli nie pamiętasz– to wejdź sobie na stronę!

I tak kłócą się we mnie dwa obozy słowa, oskarżając o zdradę, przywołując do porządku lub chaosu. Siedzą w mojej głowie i prawią o przeszłości, możliwościach i zaletach… a ja przecież chcę tylko pisać. Po prostu pisać.

Photo by Hush Naidoo on Unsplash

2 Replies to “Zdrada”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.